Ks. Jan Twardowski
Kazania najkrótsze
Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12,49).
Ogień zawsze nas niepokoi. Boimy się czegoś, „jak ognia”, a tu Pan Jezus z ogniem w ręku. Ale ogień, o jakim On mówi jest inny – przeciwstawia się wszelkiej obojętności, stabilizacji, przyzwyczajeniom. Najgorsze, co może człowieka ogarnąć, to tępota, bezwład, kiedy zasypia na swoim legowisku. Ogień ma go wypłoszyć i zmobilizować, oderwać od wygodnych przyzwyczajeń, zerwać na apel.
Choć ogień jednych straszy, drugich uspokaja, zawsze jest w ręku samego Boga.
***
Jezus przynosi ogień na ziemię. Czy przypominamy ten ogień? Może raczej słomiany ogień? Jesteśmy gorliwi na początku, płoniemy jak pudełko zapałek, a potem przypominamy lodówkę. A Jezus pragnie, abyśmy płonęli stale ogniem gorliwości, ducha ofiary, modlitwy.
***
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam (Łk 12,51).
Tyle mówi się o cierpieniu Pana Jezusa, zwłaszcza w okresie Wielkanocy, o Jego samotności, wzgardzeniu. W tej Ewangelii kryje się niedostrzeżone, nienazwane cierpienie Jezusa.
Może mało kto domyśla się, z jakim bólem musiał mówić o tym, że z Jego powodu będą kłótnie w rodzinie. A przecież największym pragnieniem Jezusa była miłość w rodzinie. Skąd ta sprzeczność?
Największym cierpieniem Jezusa nie jest kłótnia w rodzinie z Jego powodu, ale to, że nie wszyscy idą za Nim i nawet rodziny są rozdarte. To jest źródłem Jego cierpienia i zranienia.
***
Odpowiedzi
Czy stworzyłeś serce przez grubszą pomyłkę
czy dajesz miłość żeby ją odebrać
czy kochających od nas oddalasz na zawsze
czy to co rozłącza nie łączy
czy to co dzieli nie każe się spotkać
czy nie odchodzimy by być już naprawdę
gdzie trwałość i kruchość mówią o wieczności
gdzie rzeki wracają z chmur
gdzie niebo niesie pompę
i morze nie wysycha