Czym jest Adopcja Serca? Najprościej mówiąc to odruch serca, by młodej osobie z Afryki pomóc zdobyć wykształcenie, a poprzez to sprawić, że będzie miał lepszy start w dorosłe życie. Zadbać o to, by poprzez comiesięczne wsparcie finansowe dziecko mogło opłacić szkołę, kupić przybory szkolne, mundurek i po prostu mogło sobie kupić coś do jedzenia w czasie pobytu w szkole.
Może ktoś powiedzieć, że takie dzieci spotykamy również i w Polsce. Prawda, ale w kraju czy też w krajach europejskich można zwrócić się do różnych urzędów, fundacji i jest szansa na jakieś zasiłki, dodatki, stypendia. Togo, Benin czy Kamerun nie mają jeszcze tak rozwiniętej pomocy społecznej. A zatem, jeśli ktoś może i chciałby wspomóc konkretne dziecko to jest taka możliwość.
Adopcja Serca obejmuje sieroty, półsieroty. Czasami opieką objęte są dzieci, których rodzice są po prostu za biedni, by wysłać dzieci do szkoły. Wymiar materialny jest ważny, ale jest jeszcze wymiar duchowy i emocjonalny. Dla tych dzieci, ważne jest, że gdzieś w Polsce są Osoby, które o Nich myślą, modlą się za nie –
to działa w dwie strony dzieci modlą się za swoich Rodziców Adopcyjnych. Często chcą mieć zdjęcie Osób, które je wspierają i kiedy je otrzymują stawiają je w widocznym miejscu.
Jakby Ktoś był zainteresowany Adopcją Serca zapraszam do kontaktu.
misjecsc@poczta.onet.pl
Jak to z Adopcją Serca było u Pana Ignacego i Jego Małżonki – Stefanii 🙂
Jakiś czas temu udało mi się skontaktować z Rodzicami adopcyjnymi Rodrigua, młodego człowieka, który dzięki zaangażowaniu Pana Ignacego i Jego żony Stefani zdobył wykształcenie. Bardzo byłam ciekawa w jaki sposób włączyli się w Adopcję Serca, poprosiłam Pana Ignacego żeby napisał „jak to się zaczęło”. Otrzymałam zgodę, by móc wykorzystać Ich świadectwo na stronie internetowej i w propagowaniu Adopcji.
Zapraszam do lektury 🙂
„Sprawa pomocy misjom niejednokrotnie była poruszana w naszej dalszej i bliższej rodzinie, widocznie Duch Święty „urabiał” nasze myśli i serca do głębszego zainteresowania się tym tematem. Staram się przypomnieć sobie początki mej łączności ze Zgromadzeniem, tak mi się coś kojarzy, że chodziło o traktor dla misji w Togo, a prośba o pomoc dla tego dzieła była zamieszczona w „Gościu Niedzielnym”.
Natomiast nasze zaangażowanie w Adopcję Serca ma bezpośredni związek z historią naszej rodziny. Młodsza córka wyszła za mąż w 2002 roku i urodziła Im się córka, a nam – pierwsza wnuczka. Starsza córka Klaudia wyszła za mąż w 2007 roku i czekaliśmy na kolejnego wnuka. Po pewnym czasie okazało się, że z jakichś przyczyn nie może mieć upragnionego potomstwa. W 2009 roku przeszedłem na emeryturę i nie wiem skąd przyszła myśl, że przecież nie mając więcej wnuków możemy pomóc innym, już żyjącym dzieciom. Skontaktowałem się ze Zgromadzeniem i zobowiązałem się do Adopcji Serca na dwa lata. Tak to Rodrigue stał się naszym dzieckiem i wnukiem jednocześnie.
Niezależnie od tego, córka dalej szukała pomocy, by móc mieć własne dzieci. Wszyscy zaangażowaliśmy się w modlitwę w tej intencji. W 2010 roku znalazł się lekarz, który rozpoznał przyczynę, a córka znalazła się w stanie błogosławionym. W 2011 roku, Po niecałych dwóch latach od włączenia się w Adopcję Serca, urodził się zdrowy i pełen życia Paweł. Była to wigilia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Trzy miesiące wcześniej, w maju, młodsza córka urodziła swoje drugie dziecko – Maksymiliana. Już się nawet nie zastanawiałem co z Adopcją na dwa lata – po prostu kontynuowaliśmy to dzieło.
Stawiamy sobie pytanie jak propagować Adopcję Serca, nie w sensie „coś za coś”, lecz jako Dzieło Bożej miłości i wiary. Teraz mówimy Pawłowi, że Rodrigue to jego wujek i brat, i niech bierze przykład z jego wytrwałości i zaparcia. Paweł chce zostać piłkarzem, lecz my jesteśmy przekonani, że Pan Bóg ma dla niego inny plan na życie. Zgadzamy się z wolą Pana Boga i w modlitwie powierzamy obu – Pawła i Rodrigua”.
Stefania i Ignacy
Bardzo mnie ujął ten list, a jeszcze bardziej informacja, że zdjęcia Rodrigua i Jego rodziny zostały włączone do rodzinnego albumu. Kolejny piękny gest ze strony Państwa: Stefani i Ignacego. Dziękuję 🙂